sobota, 17 listopada 2012

Keep your hands off !!! (Kocham Pulawy)

 Jestem wkurzona totalnie i od wczoraj nic sie nie zmienilo. Piatek,dzien jak co dzien,ale w koncu pierwszy raz od dawna mialam co swietowac,chcialam wyjsc,wyluzowac sie i uczcic swoje male sukcesy minionego tygodnia,a przy okazji strzelic kilka dobrych fot. Zapowiadalo sie swietnie,wszystko bylo na dobrej drodze do upragnionego resetu... Az z kolezankami poszlam zapalic na swieze powietrze. Na milosc boska,takiego chama jeszcze w zyciu nie spotkalam! (Widocznie musial kiedys nastapic ten pierwszy raz ku przestrodze) Facet w wieku srednim (chyba!) ,obraczka na palcu, wygladajacy przyzwoicie, nagle,zupelnie bez cholernego powodu zaczal wyzywac mnie i moje kolezanki. Conajmniej niesmaczne. Obok stado znajomych blizszych i dalszych,ochrona,ludzie calkiem obcy,a palant wogole sie nie krepowal. Zagotowalam sie,bo grzeczne uwagi na temat zachowania do niego nie docieraly. Nie cierpie takich sytuacji!!! Wstyd mi,bo nie wytrzymalam. Mam alergie na takich typow,ktorzy nie sa w stanie utrzymac jezyka za zebami i nie szanuja nikogo. Dostal w pysk ode mnie,tak przy wszystkich. I jeszcze to mnie dreczy poczucie winy i wstydu. Wiem,ze sobie zasluzyl,ale nie lubie cyrkow pod publike. Zeby chociaz jeszcze tam nikogo nie bylo...
W gruncie rzeczy dostal,po co przyszedl,czyli bliskie spotkanie z gruntem. Plus dla nowego ochroniarza,bo zachowal sie jak mezczyzna,co do reszty...podobno "nie wypadalo". W kazdym razie to byl dopiero poczatek  parszywie nieudanej nocy.
 Po wszystkim,czyli w zasadzie niczym, trzeba bylo wracac do domu. I tu nastepny suprajs. Dwoch nachlanych palantow,metr za mna,eskorta od samej knajpy az do domu mojej Magdaleny. Klepanie po tylku,zaczepki,raczki zupelnie nie tam gdzie powinny sie znajdowac. Magda byla w tej sytuacji szczesciara, odbila do domu a ja musialam z nimi  meczyc sie dobry kawalek drogi. Nie wiedzialam wogole co robic,przeciez nie szarpalabym sie z facetami,kompletnie nie mialabym szans!!! Jeden gdzies szybko skrecil widzac,ze wyciagam telefon i zaczynam cos pisac. Drugi zostal,nie wiem na co liczyl. Posilki przynajmniej zjawily sie w pore,bo zaczal kierowac w moja strone naprawde obrazajace mnie propozycje. Ale to tez nie byl koniec jak dla mnie. W drodze do domu musialam sie nawkurzac jeszcze,przy tym wszystkim czujac mega upokorzenie i niemoc,bo znajomym,ktorzy mnie zgarneli z tej cholernej ulicy bylo ogromnie wesolo z powodu tego,co mi sie przytrafilo. Bo przeciez gosc,ktory zaczepia kobiety na ulicy to ich kolega (mozna bylo sie domyslic,to sa PULAWY!!!przeciez to takie oczywiste...). W minute pozalowalam tego,ze poprosilam o pomoc,chcialam jak najszybciej do domu.
 I uwielbiam te dobre rady w stylu "kop faceta tam,gdzie boli go najbardziej". Co ja niby mam sie w nocy,na pustej ulicy bez kamer zaczac szarpac z jakims napalencem??? Boze,slyszysz i nie grzmisz. Facetom to jednak najlatwiej gadac...
 Noc zaliczona do koszmarnych,knajpa do patologicznych. Nie mowie,ze nigdy juz tam nie pojde,ale na pewno dam sobie spokoj na jakis czas. Starczy mi mocnych wrazen. 
 A tak na koniec: kocham to miasto.

Jest jeden dobry aspekt: udalo mi sie zrobic kilka fot naprawde fajnej dziewczynie,w swietnym czarnym sweterku i ze swietna fryzura z jasniejszymi koncowkami i grzywka cieta na prosto:)
Moje foto z wczoraj tez pewnie gdzies sie znajdzie,mimo mojej trwajacej juz tydzien awersji do fotografowania siebie.



Ilona M. z Radomia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz